• Strona główna
  • Archiwum
  • Redakcja
  • O nas

marzec 2020, nr XXXIII
Niezależny portal prasowy miasta i gminy Mszczonów, ISSN 2450-5145

Zakaz polowań po żyrardowsku

Foto: Echo Mszczonowa

W aktualnym stanie prawnym właściciel nieruchomości może zakazać prowadzenia polowania na swojej nieruchomości, o czym szeroko informują różnego rodzaju pozarządowe organizacje. Nie będziemy w tym miejscu roztrząsać, czy właściciel miałby albo czy też nie miałby korzystać z tego prawa, tym bardziej że powody takiej decyzji mogą być bardzo różne – od ogólnego, aksjologicznego sprzeciwu wobec strzelania do bezbronnych zwierząt, przez niechęć do tolerowania szarogęszących się intruzów na swojej posesji po motywowaną takim czy innym wypadkiem obawę o własne bezpieczeństwo (skoro strzelać nie umiecie, to u mnie, panowie, strzelać nie będziecie). Poprzestaniemy na tym, że właściciel ma takie prawo i koniec – i to nawet mimo świętego oburzenia tych, co to podniosą teraz larum, że przecież zwierzęta roznoszą choroby, niszczą uprawy, a myśliwy największym przyjacielem rolnika jest.
Procedura wprowadzenia takiego zakazu jest z pozoru prosta. Zgodnie z art. 27b prawa łowieckiego należy złożyć przed starostą stosowne oświadczenie, zaś starosta powinien poświadczyć podpis właściciela składany pod takim oświadczeniem w jego obecności. Właściciel traci wtedy prawo do odszkodowań za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta, ale nie musi tolerować u siebie polujących myśliwych. Nawiasem mówiąc uważamy, że powinno to działać odwrotnie – właściciel, który chce mieć prawo do odszkodowań, powinien składać w starostwie oświadczenie o zezwoleniu na polowanie na jego terenie, no ale na razie jest, jak jest – aktualnie chcąc pozbyć się myśliwych, polowania trzeba zakazać. Wiele starostw wychodzi naprzeciw obywatelom i dokładnie informuje o tym, jaka jest procedura, umieszcza w Biuletynie Informacji Publicznej wzór wniosku i wskazuje osoby właściwe do załatwienia tej sprawy, tj. najczęściej pracowników Wydziału Ochrony Środowiska. Żeby nie być gołosłownym, linkujemy do BIP-u właściwych urzędów w Choszcznie, Wieliczce i Świnoujściu. Wszędzie sprawę bez zbędnej zwłoki załatwia upoważniony pracownik odpowiedniego wydziału. Tutaj jeszcze przykładowe oświadczenie, złożone w Starostwie Powiatowym w Legionowie z podpisem właściciela poświadczonym – a jakże – z upoważnienia starosty przez kierownika Referatu Zarządzania Środowiskiem:


O małym rycerzyku i księżnej Beacie
Po tym przydługim wstępie wróćmy na nasze podwórko i przyjrzyjmy się, jak procedura ta wygląda w powiecie żyrardowskim. Chcąc zakazać polowań na naszej redakcyjnej działce, udaliśmy się do starostwa w Żyrardowie, gdzie w pokoju numer 204 z dumnym napisem na drzwiach: „Krzysztof Zawadzki – Dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa” siedzi obłożony książkami drobny, zapracowany człowieczek. Kiedy pokrótce wyjaśniliśmy cel naszej wizyty w zacnych progach urzędu, człowieczek z pokoju 204 zrobił najpierw wielce skwaszoną minę, po czym rozłożył ręce i stwierdził, że takie oświadczenie, proszę Państwa, można złożyć tylko przed samą jaśnie czcigodną panią starostą Beatą Sznajder we własnej osobie. A że pani starosty akurat dzisiaj nie ma, to niestety nic się zrobić nie da. Trzeba się umówić na audiencję i przyjść jeszcze raz.
Właściwie to do człowieczka z pokoju 204, który – bidula – nie został upoważniony do przyjęcia od nas oświadczenia, pretensji o to mieć nie możemy. On wszak sam nic zrobić nie może – musi czekać na rozkaz starosty niczym mały rycerzyk na dworze księżnej Beaty. Gdyby jeszcze tylko przestał opowiadać ludziom bzdury, że oświadczenie koniecznie musi przyjąć sama pani starosta, bo w ustawie napisano „przed starostą”, a nie przed kimkolwiek innym, to moglibyśmy rycerzyka w naszej opowieści zupełnie pominąć. Ale tak to zastanawiamy się, co ów nic nie mogący człowieczek w ogóle robi w pokoju 204, skoro w żadnej ustawie nie ma czegoś takiego jak „Dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa Krzysztof Zawadzki”, tylko wszędzie jak wół stoi „starosta”? Czy rycerzyk księżnej Beaty, niewzruszony strażnik jedynej słusznej żyrardowskiej wykładni prawa, zgodzi się z nami, że pewne czynności starosty mogą być jednak delegowane na inne osoby w starostwie? W tym także i czynność przyjęcia oświadczenia o zakazie polowań, na co wskazuje praktyka w innych, normalnych starostwach?
Tak czy inaczej – odpowiedzialność za brak możliwości załatwienia prostej przecież sprawy urzędowej w godzinach pracy urzędu ponosi sama pani starosta, która nie zadbała o właściwą, przyjazną obywatelowi procedurę. Jest rzeczą niebywałą, że obywatel przychodzi do urzędu i odchodzi z kwitkiem (a raczej bez kwitka), bo ktoś tam jest nieobecny – i to choćby tym kimś była nawet sama pani starosta. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby pani starosta wyjechała na urlop albo nam się – nie daj Boże – na dłuższy czas rozchorowała. Czy wtedy całe starostwo musiałoby pogrążyć się we śnie niczym zamek Śpiącej Królewny i czekać, aż księżna Beata powróci w pełni sił, by znowu podejmować obywateli w sali audiencyjnej swego gabinetu?

Na powyższe można by oczywiście odpowiedzieć najprościej – co nas obchodzą inne starostwa, jakieś tam Świnoujścia, Wieliczki czy Legionowa? My tu, w Żyrardowie, tak ten przepis interpretujemy i – parafrazując wspomnianego wyżej rycerzyka – jesteśmy tu po to, żeby ten przepis wykonywać, a pretensje, obywatelu, zgłaszaj na Wiejską. Aha – i nie próbuj składać takiego oświadczenia z podpisem poświadczonym u notariusza. Wprawdzie Minister Środowiska przysłał pismo, że taki sposób załatwienia sprawy „wydaje się dopuszczalny”, ale właśnie tylko mu się wydaje, a my tu wiemy lepiej.
My się jednak w takim razie zapytamy o jedną rzecz. Skoro przepis jest co najmniej niejasny, bo przecież inne starostwa i Ministerstwo sobie swojej interpretacji tak zupełnie z palca nie wyssały – to dlaczego nasze starostwo spośród możliwych wykładni wybiera tę skrajnie biurokratyczną, najmniej przyjazną dla obywatela?

Dla porządku nadmienimy jeszcze, że przy naszej drugiej wizycie rycerzyk z pokoju 204 był już bardziej dla nas przyjazny, choć dalej plótł trzy po trzy o konieczności składania podpisu przed samą panią starostą. Ta zaś najwyraźniej w całej procedurze uczestniczyła po raz pierwszy, a wszystkie szczegóły wyjaśniał jej nasz rycerzyk. I tak oto pan "Nic nie mogę" z pokoju 204 w istocie sam decyduje o tym, co dzieje się w starostwie.
Dobrze, że chociaż tym razem sprawę udało się załatwić:

Redakcja i wydawca: Radosław Botev (redaktor naczelny), ul. Szkolna 49, 96–323 Lutkówka. Miejsce wydania: Lutkówka.

© Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt: Darmowe Szablony Stron